Czy cena ropy dojdzie do 100 dolarów za baryłkę? Na Wall Street panuje powszechna zgoda, że tak. Prognozy mówią, że ceny ropy West Texas Intermediate (WTI, amerykański benchmark) i Brent (światowy) przekroczą 100, a nawet 120 dolarów jeszcze w tym roku. Większość analityków nie zauważa jednak wzrostu wydobycia i tym samym zbliżenia produkcji ropy do poziomu sprzed pandemii. Powszechna opinia o tym, że ropa będzie rosnąć, gdy w rzeczywistości może utrzymywać się na obecnym poziomie lub nawet spadać, być może bierze się głównie z tego, że ludzie nie dostrzegają wszystkich czynników wpływających na podaż. Jeżeli jednak się mylimy, a analitycy mają rację i ropa rzeczywiście skoczy wysoko (i pozostanie na takim poziomie), czy będzie miało to duży wpływ na gospodarkę lub rynek akcji? Akcje i gospodarka radziły sobie dobrze z ropą powyżej 100 USD przez większość czasu w latach 2011-2014 i prawdopodobnie mogą to zrobić ponownie. Argumentem przemawiającym za wysokim poziomem ropy jest to, że produkcja w Ameryce Północnej i krajach OPEC+ nadal będzie się zmniejszać. Ten ostatni kraj trafił dziś na pierwsze strony gazet z powodu zgody na planowaną na marzec podwyżkę produkcji o 400 tys. baryłek dziennie (bpd). Jednak, jak wielu zauważa, kartel i jego partnerzy w ostatnich miesiącach z trudem osiągali wyższe cele produkcyjne. Afrykańscy producenci również borykają się z problemami. Nigeria nadal zmaga się z atakami terrorystycznymi na infrastrukturę naftową, a konflikt i pustka polityczna w Libii sprawiają, że kraj z największymi potwierdzonymi rezerwami w Afryce stoi bezczynnie. Gdzie indziej, Rosja rozwija niektóre nowe złoża wolniej niż oczekiwano, a Arabia Saudyjska – która ma duże wolne moce produkcyjne odmówiła uzupełnienia braków. W rezultacie, jak wynika z analizy wewnętrznego raportu OPEC przeprowadzonej przez Wall Street Journal, kartel nie osiągnął swojego grudniowego celu o 824 tys. baryłek ropy. Jeśli dodamy do tego obawy przed ograniczeniem przez Rosję eksportu ropy do UE czy to z powodu sankcji, czy też gróźb wojny regionalnej otrzymamy duży niedobór. Rzecz w tym, że te przeciwności nie są niczym nowym. Uczestnicy OPEC+ od dawna mają problemy z realizacją kontyngentów. Owszem, rosyjski eksport do Europy jest dziką kartą, ale rynek ropy jest w pełni globalny. Jeśli Rosja przestanie dostarczać ropę do Europy, rynek po prostu się zmieni. Być może podaż trafi gdzie indziej – być może do Chin – podczas gdy Stany Zjednoczone, Morze Północne, Bliski Wschód i Afryka Północna, Kanada i Brazylia wypełnią braki w Europie. Ropa naftowa zawsze znajdzie drogę, a rosnące ceny będą silnym bodźcem, aby to zapewnić. Co więcej, pomimo całej uwagi, jaką poświęca się OPEC+, znaczenie kartelu od dawna maleje, głównie dlatego, że Stany Zjednoczone stały się światowym producentem typu swing. Wysokie ceny zachęcały dekadę temu do rozkwitu produkcji w USA i z łatwością mogą to zrobić ponownie. Właściwie jest wiele dowodów na to, że już się tak dzieje. Zwolennicy ropy do 100 dolarów zauważają, że produkcja powoli odbija się od pandemicznych minimów i nie zanosi się na to, by w najbliższym czasie miało się to zmienić, argumentując to rosnącymi cenami progu rentowności (ze względu na wyższe koszty pracy i sprzętu) oraz niecierpliwymi akcjonariuszami, którzy zachęcają producentów ropy do opóźniania inwestycji. Jeśli ceny progu rentowności są tak odstraszające jak zakładają analitycy, to dlaczego kanadyjscy producenci mają w tym roku zwiększyć inwestycje o 22%? Dlaczego inwestycje w Albercie, gdzie znajdują się kanadyjskie piaski roponośne – jedno z najdroższych miejsc do wierceń na świecie – mają wzrosnąć o 24%? Dlaczego produkcja ropy naftowej w amerykańskim basenie Permian Basin osiąga obecnie rekordowy poziom ponad 5 mln bpd? Dlaczego Bureau of Land Management zatwierdziło 5 145 pozwoleń na odwierty na terenach federalnych i plemiennych w roku fiskalnym 2021, plus kolejne 511 w październiku i listopadzie? Aha, i dlaczego ta suma w roku fiskalnym 2021 jest wyższa niż w każdym roku od 2008? Inna sprawa: jednym z największych powodów, dla których produkcja ropy w USA powoli wraca do normy, jest fakt, że firmy naftowe zdecydowały się na spłatę zadłużenia, gdy ceny wzrosły w zeszłym roku – produkt uboczny finansowania długu narosłego podczas boomu łupkowego i fali bankructw w branży, gdy ropa załamała się w 2015 i 2016 roku. Jednak obecnie, zgodnie z najnowszymi danymi S&P Global, całkowite zadłużenie netto amerykańskich firm zajmujących się poszukiwaniem i wydobyciem ropy naftowej i gazu ziemnego spadło z poziomu 298 mld USD w 2020 r. do 167 mld USD obecnie, czyli do najniższego poziomu od wielu lat. Branża uległa konsolidacji. Choć nie należy się spodziewać zalewu inwestycji napędzanych długiem, to nic nie wskazuje na to, by wysokie zadłużenie było konieczne do przywrócenia wysokiej produkcji. Ceny ropy są obecnie o ponad 20 dolarów za baryłkę wyższe niż w 2018 i 2019 roku, kiedy produkcja osiągnęła rekordowy poziom. To sprawia, że wiercenia są o wiele bardziej opłacalne niż wcześniej, co powinno być wystarczającą zachętą do zwiększenia inwestycji i produkcji. Nic z tego nie wyklucza krótkoterminowych skoków, zwłaszcza przy napięciach geopolitycznych wpływających na nastroje. Jednak prawdopodobnie styczniowy wzrost cen ropy był wyceną przez rynki ryzyka zakłóceń dostaw z Rosji – podobnie jak akcje zazwyczaj spadają w okresie poprzedzającym konflikt regionalny. Jednak w miarę upływu czasu i równoważenia się popytu i podaży, ceny ropy prawdopodobnie zaskoczą świat, pozostając łagodnymi. Nawet jeśli dojdzie do przekroczenia 100 dolarów, nie ma zbyt wielu oznak, że będzie to aż tak problematyczne. Po pierwsze, ruch w kierunku tej wielkiej okrągłej liczby oznacza wzrost cen ropy Brent o zaledwie 12% w stosunku do obecnego poziomu. To nie jest ogromny skok. W całym okresie od 2011 do 2014 roku, kiedy ropa była powyżej 100 dolarów, światowe akcje wzrosły o 42,4%, a S&P 500 o 65,1%. PKB Stanów Zjednoczonych wzrastał – powoli, zgodnie z normą ekspansji w latach 2009-2020, ale jednak wzrastał. Okres ten zakończył się nadmierną podażą ropy naftowej na rynku przez amerykańskich producentów łupków i OPEC, co doprowadziło do spadku cen. Wtedy ludzie zaczęli obawiać się, że niskie ceny ropy oznaczają kłopoty dla akcji i gospodarki, a cykl strachu rozpoczął się na nowo. Być może, jeśli ropa przebije poziom 100 USD, tym razem historia nie zakończy się dokładnie tak, jak w latach 2011-2014. Powyższe dane powodują jednak zwątpienie w to, aby samo to miało tak negatywny wpływ.